piątek, 4 listopada 2016

Polecam, pozdrawiam #2 ASTONISHING X-MEN VOL.1 - GIFTED



Ostatnio stwierdziłam, że mam problem z x-menami. Przez bardzo długi czas komiksy o przygodach mutantów były moimi ulubionymi seriami. Teraz aż mi się chce płakać za każdym razem kiedy wychodzi coś nowego. Niestety, ale ostatnie dobre serie, które lubiłam wychodziły w 2012 roku w ramach inicjatywy Marvel Now. Co gorsza, szybko się popsuły, stały nudne i nijakie. Teraz czekam z niecierpliwością na ResurreXion (o którym napiszę więcej niebawem) i ignoruję wychodzące teraz dogorywające serie. I oczywiście wspominam z tęsknotą te, które kiedyś sprawiły, że zakochałam się w X-menach.

Kiedy myślę o nowoczesnych klasykach, jeśli chodzi o historie z mutantami, to mam zawsze w głowie dwa tytuły : "New X-men" Granta Morrisona i "Astonishing X-men" Jossa Whedona. I o tym drugim napiszę dzisiaj, a konktetnie o tomie "Gifted" z 2004 roku.

Człowiek, który napisał i wyreżyserował dwie części Avengersów, na początku lat 00' przejął opiekę nad X-men niedługo po Morrisonie, którego historie z mutantami można nazwać rewolucyjnymi. Niełatwe miał Whedon zadanie, pobić tak specyficzny i tak popularny run poprzednika. I nie pobija, jego historie są po prostu inne, aczkolwiek równie wciągające.

Jeśli jako jako dzieci zachwycaliście się filmami z serii X-men (oczywiście pierwszymi dwoma), to na pewno kojarzycie historię leku na mutację z ostatniej, nieudanej już, części filmu. Film był luźno zainspirowany tym konkretnym komiksem. Wiadomo, że forma pisana jest o niebo lepsza.

Historia zaczyna się w momencie, kiedy Cyclops razem z Emmą Frost reaktywują szkołę Xaviera dla mutantów. I o ile celem Emmy jest oczywiście kształcenie młodych talentów, o tyle Scott widzi szansę na to aby X-meni byli traktowani wreszcie jak bohaterowie. Przywraca kolorowe kostiumy, które kojarzą się z innymi ratującymi świat herosami i tworzy nową drużynę, w której skład wchodzą oprócz wyżej wspomnianej pary, Beast, Wolverine i Kitty Pryde, Kitty, która wraca po dłuższej nieobecności i ma być tą która ostatecznie przekona ludzi do mutantów, z racji tego, że jej moce są pasywne i nie różni się wyglądem od zwykłych ludzi. Wychodzi różnie, bo niestety mutanci zawsze obwiniani są o ataki, którym próbują tak naprawdę zapobiec. 

Głównym motywem historii jest wynalezienie przez Dr Kavitę Rao, leku na mutację. Samo stwierdzenie, że mutacje są chorobą, którą trzeba leczyć, są niesamowicie krzywdzące i wzbudza wielkie emocje zarówno wśród mutantów jak i zwykłych ludzi. Ludzie widzą w tym łatwy sposób na unieszkodliwienie niechcianego gatunku, zaczynają nawet współczuć biednym ludziom skrzywdzonym przez "chorobę".  Mutanci natomiast,  obawiają się, że coś, co może być teraz dla wielu z nich wolnym wyborem, w przyszłości stanie się dla reszty koniecznością i sprowokuje kolejne ataki na cały gatunek. Nie mniej jednak znajduje się wielu pragnących z owego leku skorzystać. Oprócz wielu studentów szkoły, również jeden z wykładowców, który przez swoją mutację czuje się już bardziej zwierzęciem niż człowiekiem.

"Gifted" jest naprawdę bardzo dobrą lekturą, dającą wiele do myślenia na temat współczesnego świata, wypakowana jest po brzegi akcją i świetnymi dialogami. Wybór członków nowej drużyny nie mógł być lepszy, zważywszy na to jak różne i intensywne relacje mają ze sobą. Nieustanie dogryzające sobie Emma i Kitty (btw. moje dwie ulubione żeńskie postaci z xmenów), Wolverine wiecznie krytykujący każdy krok Scotta, to tylko niektóre ze smaczków nadających całości niesamowitej dynamiki i sprawiające, że bohaterowie stają się, ze wszystkimi swoimi wadami, naszymi ulubionymi postaciami. Tak przynajmniej było w moim wypadku. Do całości serii wracam dosyć często i uważam, że jest ona bardzo dobrym punktem startowym do rozpoczęcia swojej przygody ze światem X-men.

Na koniec dorzucam moją ulubioną wymianę zdań między Emmą a Kitty :) Polecam, pozdrawiam, Miss Eva Strange



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz