piątek, 30 grudnia 2016

Polecam, pozdrawiam #4 BATMAN - THE LONG HALLOWEEN


Tak, wiem komiks o którym chyba napisano już wszystko i na pewno każdy szanujący się fan Batmana przeczytał nie raz. Ja osobiście za Batmanem nigdy szczególnie nie przepadałam, no może za wyjątkiem filmów Nolana i Batman the Animated Series. Aha, no i Lego Batman. Lego Batman jest spoko. 
Ale z racji tego, że zaczęła wychodzić w Polszy Kolekcja DC stwierdziłam, że być może tym razem zakocham się w komiksach z gackiem. I powiem szczerze, że poszło łatwo. Po tej lekturze zaczęłam pochłaniać wszystko jak leci a i te które czytałam wcześniej zaczęły mi się bardziej podobać i czytam je ponownie. 
Tylko, że po raz kolejny potwierdza się moja teoria, że Batman sam w sobie jest postacią nieciekawą zupełnie. I w sumie irytującą. Ale ileż on zyskuje dzięki złoczyńcom! Cały fenomen Batmana zawsze zdaje mi się przyćmiewany przez postaci drugoplanowe, głównie właśnie czarne charaktery, ale i całą resztę bat rodziny. Ba, nawet Alfred jest już ciekawszy ! Tak jest też w tej historii, aczkolwiek zupełnie w niczym to nie przeszkadza.
Zacznijmy od tego, że duet Loeb/Sale jest już gwarancją udanej historii. Ciężka, przysadzista i wręcz paskudna kreska Sale'a jest tak cudowna w swojej brzydocie, że zachwycałam się nad każdym panelem. Jest w niej coś urzekająco prawdziwego, zero upiększania i tak zwanego ulizywania kreski. I okładki rozdziałów. Są w swojej prostocie i oryginalności naprawdę wyjątkowe. Plus też za zabieg, który Sale zastosował w scenach morderstw. Dużo niedopowiedzeń i wszystko w czerni, bieli i krwistej czerwieni tam gdzie potrzeba. I za najbrzydszą Selinę Kyle jaką kiedykolwiek widziałam. Serio. Bedziecie nią zachwyceni. 
Ale co do historii. Jest to rok z wczesnych przygód naszego bohatera. W mieście pojawia się morderca Holiday, który co miesiąc, w dni świąteczne morduje ludzi powiązanych z mafią. Batman, współpracując z Komisarzem Gordonem i Harvey'em Dentem próbuje ustalić jego tożsamość i powstrzymać od dokonywania następnych zbrodni mimo, że pozornie morderca robi rzecz dobrą dla społeczeństwa, eliminując ważne osoby z mafii. Tyle potrzebujecie wiedzieć, a jeśli to was nie zachęciło wystarczająco, to oczywiście mamy gościnnie pojawiającą się całą galerię złoczyńców Batmana, od Jokera i Riddlera zaczynając, na Catwoman i Poison Ivy kończąc. Plus dostajemy origin Two-Face'a i takie zwroty akcji, że gwarantuję, że czyta się to na jednym wdechu.
Dla mnie jest to świetna historia jeśli dopiero zaczynacie wkręcać się w przygody dziejące się w szalonym mieście Gotham a i każdy kto już czytał sporo, będzie zachwycony. Ja byłam. 

poniedziałek, 21 listopada 2016

Polecam, pozdrawiam #3 SUPERIOR FOES OF SPIDER-MAN



Był taki czas, kiedy to nie Peter Parker był Spider-Manem, ale jego odwieczny wróg- Dr Otto Octavius żył w jego ciele i starał się być bohaterem Nowego Jorku (o tym jak mu szło przeczytacie w Superior Spider-Man). Każdy kto chociaż trochę śledził historię człowieka pająka, kojarzy Sinister Six- grupę najbardziej niebezpiecznych przeciwników, spędzających sen z powiek naszego bohatera. Ale cóż, skoro Peter nie jest Spider-Manem, to i ta szóstka wygląda inaczej.
Sporo inaczej, bo nie dość, że jest ich tylko piątka, to jest to grupa złożona ze złoczyńców, o których zapewne nieliczni z Was słyszeli. Boomerang, Shocker, Beetle, Speed Demon i Overdrive mają wielkie ambicje stać się wrogami pajęczaka numer 1 i rządzić miastem.
Główny bohater, Boomerang, który pełni rolę narratora, jest życiowym nieudacznikiem i wisi sporo pieniędzy o wiele groźniejszemu kryminaliście. Zbiera więc swoją Sinister Six i planuje skok na siedzibę jeszcze innego przestępcy (to co chce ukraść jest tak samo niedorzeczne jak sama historia). Sam oczywiście już na początku historii nie jest uczciwy wobec swoich partnerów i tylko czeka na okazję jak ich wykiwać, więc niespodziewanych zwrotów akcji w całej serii jest mnóstwo. 
Na tak absurdalną, zabawną i wciągającą serię trafia się rzadko, zwłaszcza mimo line-upu składającego się z mało znanych postaci. Nieudolność bohaterów jest rozbrajająca, na tyle, że pomimo tego, że są złymi charakterami, zaczynamy im w którymś momencie kibicować. Każdy numer jest pełen dobrego humoru i zwraca uwagę na niezliczone niedorzeczności komiksowego świata. Wszystko to co od zawsze wydawało się Wam śmieszne i nielogiczne w komiksach, zostało tu obśmiane perfekcyjnie - od kostiumów, przez obsesje złoczyńców,  po ich głupie przydomki, wręcz śmieszne moce i powiedzenia. 
Jeśli zastanawialiście się, co robią bad guys po godzinach, jeśli akurat nie są splątani w pajęczynę lub nie siedzą w więzieniu, to jest to komiks dla Was. Jak sobie radzą z podrywaniem dziewczyn? Czy naprawdę chodzą na spotkania dla złoczyńców, przypominające spotkania AA i jak mieszkają? Czy nie mają dosyć ciągłego poniżania i nie tęsknią za dawnymi czasami, kiedy ponoć byli ważni w kryminalnym światku? Na każde z tych pytań odpowiedź jest w tym komiksie.





piątek, 4 listopada 2016

Polecam, pozdrawiam #2 ASTONISHING X-MEN VOL.1 - GIFTED



Ostatnio stwierdziłam, że mam problem z x-menami. Przez bardzo długi czas komiksy o przygodach mutantów były moimi ulubionymi seriami. Teraz aż mi się chce płakać za każdym razem kiedy wychodzi coś nowego. Niestety, ale ostatnie dobre serie, które lubiłam wychodziły w 2012 roku w ramach inicjatywy Marvel Now. Co gorsza, szybko się popsuły, stały nudne i nijakie. Teraz czekam z niecierpliwością na ResurreXion (o którym napiszę więcej niebawem) i ignoruję wychodzące teraz dogorywające serie. I oczywiście wspominam z tęsknotą te, które kiedyś sprawiły, że zakochałam się w X-menach.

Kiedy myślę o nowoczesnych klasykach, jeśli chodzi o historie z mutantami, to mam zawsze w głowie dwa tytuły : "New X-men" Granta Morrisona i "Astonishing X-men" Jossa Whedona. I o tym drugim napiszę dzisiaj, a konktetnie o tomie "Gifted" z 2004 roku.

Człowiek, który napisał i wyreżyserował dwie części Avengersów, na początku lat 00' przejął opiekę nad X-men niedługo po Morrisonie, którego historie z mutantami można nazwać rewolucyjnymi. Niełatwe miał Whedon zadanie, pobić tak specyficzny i tak popularny run poprzednika. I nie pobija, jego historie są po prostu inne, aczkolwiek równie wciągające.

Jeśli jako jako dzieci zachwycaliście się filmami z serii X-men (oczywiście pierwszymi dwoma), to na pewno kojarzycie historię leku na mutację z ostatniej, nieudanej już, części filmu. Film był luźno zainspirowany tym konkretnym komiksem. Wiadomo, że forma pisana jest o niebo lepsza.

Historia zaczyna się w momencie, kiedy Cyclops razem z Emmą Frost reaktywują szkołę Xaviera dla mutantów. I o ile celem Emmy jest oczywiście kształcenie młodych talentów, o tyle Scott widzi szansę na to aby X-meni byli traktowani wreszcie jak bohaterowie. Przywraca kolorowe kostiumy, które kojarzą się z innymi ratującymi świat herosami i tworzy nową drużynę, w której skład wchodzą oprócz wyżej wspomnianej pary, Beast, Wolverine i Kitty Pryde, Kitty, która wraca po dłuższej nieobecności i ma być tą która ostatecznie przekona ludzi do mutantów, z racji tego, że jej moce są pasywne i nie różni się wyglądem od zwykłych ludzi. Wychodzi różnie, bo niestety mutanci zawsze obwiniani są o ataki, którym próbują tak naprawdę zapobiec. 

Głównym motywem historii jest wynalezienie przez Dr Kavitę Rao, leku na mutację. Samo stwierdzenie, że mutacje są chorobą, którą trzeba leczyć, są niesamowicie krzywdzące i wzbudza wielkie emocje zarówno wśród mutantów jak i zwykłych ludzi. Ludzie widzą w tym łatwy sposób na unieszkodliwienie niechcianego gatunku, zaczynają nawet współczuć biednym ludziom skrzywdzonym przez "chorobę".  Mutanci natomiast,  obawiają się, że coś, co może być teraz dla wielu z nich wolnym wyborem, w przyszłości stanie się dla reszty koniecznością i sprowokuje kolejne ataki na cały gatunek. Nie mniej jednak znajduje się wielu pragnących z owego leku skorzystać. Oprócz wielu studentów szkoły, również jeden z wykładowców, który przez swoją mutację czuje się już bardziej zwierzęciem niż człowiekiem.

"Gifted" jest naprawdę bardzo dobrą lekturą, dającą wiele do myślenia na temat współczesnego świata, wypakowana jest po brzegi akcją i świetnymi dialogami. Wybór członków nowej drużyny nie mógł być lepszy, zważywszy na to jak różne i intensywne relacje mają ze sobą. Nieustanie dogryzające sobie Emma i Kitty (btw. moje dwie ulubione żeńskie postaci z xmenów), Wolverine wiecznie krytykujący każdy krok Scotta, to tylko niektóre ze smaczków nadających całości niesamowitej dynamiki i sprawiające, że bohaterowie stają się, ze wszystkimi swoimi wadami, naszymi ulubionymi postaciami. Tak przynajmniej było w moim wypadku. Do całości serii wracam dosyć często i uważam, że jest ona bardzo dobrym punktem startowym do rozpoczęcia swojej przygody ze światem X-men.

Na koniec dorzucam moją ulubioną wymianę zdań między Emmą a Kitty :) Polecam, pozdrawiam, Miss Eva Strange



niedziela, 30 października 2016

Polecam, pozdrawiam #1 - LADY KILLER V.1



Zacznijmy od tego, że jest to świetna seria. Jako osoba, która już nie jeden komiks w swoim życiu przeczytała i którą nie tak łatwo już zaskoczyć tudzież zadziwić, ta pozycja niejako wróciła mi wiarę w to, że świeże koncepty ciągle mają miejsce na realizację w przemyśle komiksowym.

Lady Killer wydawnictwa Dark Horse i autorstwa Joelle Jones przy współpracy z Jamie S.Rich, bo o tej serii mowa, to czarna komedia osadzona w amerykańskim miasteczku na przełomie lat 50/60. Typowa pani domu, mieszkająca na przedmieściach z mężem, dwiema uroczymi bliźniaczkami i marudzącą, wiecznie podejrzliwą teściową. Brzmi mało zachęcająco?

Błąd. Wystarczy zobaczyć pierwszą scenę, w której ta przemiła kobieta (nie teściowa, oczywiście) odwiedza swoją sąsiadkę jako konsultantka Avonu. I z zimną krwią ją morduje. Tak, otóż Josie ( bo tak ma na imię główna bohaterka ) poza byciem perfekcyjną panią domu, jest też płatnym zabójcą. I to najlepszym w swoim fachu. Sprawy się mocno komplikują gdy dostaje zlecenie, którego nie jest w stanie wykonać, co oczywiście nie podoba się szefostwu i w ten oto sposób myśliwy staje się zwierzyną.

I o tym jest cały pierwszy tom, pełen humoru, wciągający od pierwszej strony i przede wszystkim pięknie zilustrowany, obrazujący klimat tamtych czasów perfekcyjnie.
Co mnie przyciągnęło do tej serii na pierwszym miejscu? Świetne okładki zeszytów, mocno retro, ukazujące Josie w kobiecych sukniach z tafty trzymającej jednocześnie zakrwawiony nóż lub domykającą bagażnik ze zwłokami. Obawiałam się, że komiks sam w sobie może nie utrzymać tak dobrej i wdzięcznej kreski, jestem więc mile zaskoczona , że cała seria trzyma równie dobry poziom co jej okładki.

Co do akcji, to rozwija się w błyskawicznym tempie, więc nie ma obaw, że pozwoli nam się nudzić. Sceny obrazujące życie domowe Josie są o dziwo równie zabawne i wciągające, jak te w których morduje kolejne osoby. Brutalności i lania się krwi jest sporo, jednak to tylko uwypukla kontrast między uroczymi scenami domowymi.

Jeśli miałabym wskazać minusy tej serii, to chyba tylko to, że na razie jest tak krótka.  Pierwszy tom składa się z 5 zeszytów, do dnia dzisiejszego wyszły kolejne dwa, w których cała rodzina przeprowadza się w nieco inne miejsce.

Ja wiem, że na pewno będę towarzyszyć Josie w jej morderczych przygodach z miła chęcią i Wam to jak najbardziej polecam. Zwłaszcza jeśli jesteście miłośnikami pin-up, wszystkiego co retro i kryminałów w klimacie noir.
I to jest właśnie największy plus Lady Killer. Niepasujące do siebie elementy autorka (warto wspomnieć, że debiutująca  jako scenarzystka) serwuje nam z takim kunsztem, że nie sposób się zachwycić . 


Polecam, pozdrawiam Miss Eva Strange




Welcome true believers!

W telegraficznym skrócie. Blog będzie o komiksach (ciężko zauważyć, nie powiem).

Ponieważ jestem na punkcie tego medium zdrowo szurnięta, postanowiłam po prostu dać jakieś ujście tej gotującej się we mnie fascynacji i nieustającej chęci poznania jak najwięcej się da. 
Nie jestem jakimś wszechwiedzącym guru w tej dziedzinie, (aczkolwiek tak sobie myślę, że do tego dążę) więc pomyłek może trochę być, śmiało wytykajcie mi moją niewiedzę, im więcej się od Was dowiem, tym oczywiście lepiej. 

Co tu znajdziecie? Trochę recenzji, propozycji tego co czytać, od czego zaczynać, jak zaczynałąm ja, jakieś przemyślenia, doświadczenia, którymi chcę się z Wami podzielić, newsy, kilka porad ode mnie jeśli ktoś będzie takowych potrzebował. Aha, no i sporo bazgrołów.

Nie powiem, przez całe życie się zbieram do tego żeby pokazać światu to, co skrzętnie chowałam do tej pory w szufladzie, bo cały czas mam dużo niepewności co do tego, czy jest to dostatecznie dobre. Ostatecznie po wielu groźbach od rodziny i przyjaciół, postanowiłam ruszyć pełną parą. Bo jak nie teraz to kiedy? 

No i na koniec rzucam Wam linki do jakiejkolwiek mojej dotychczasowej obecności w sieci. Enjoy ! 

Deviant art - nowy 
Deviant art- stary, założony z 2 lata temu (tam będzie więcej shitu)