wtorek, 30 maja 2017

Bazgroły autorki #1

Rysuję odkąd tylko pamiętam, czyli  w sumie większą część swojego życia. Czasem lepiej, czasem gorzej, ciągle szukając swojego stylu i ciągle dążąc do rozwoju swoich umiejętności. 

Jakieś 3-4 lata temu, będąc w stanie psychicznej rozsypki, uciekłam w przelewanie swoich niepokojących i chaotycznych myśli na papier. Wychodziły z tego całkiem dobre rzeczy. Po pierwsze dobre dla mojej głowy, bo umazana kredkami i markerami czułam się znacznie spokojniej, widząc, że dałam upust swoim emocjom. A po drugie, po raz pierwszy w życiu stworzyłam coś fajnego i zupełnie mojego. Na pewno było to dziwne, nierzadko po prostu brzydkie i niepokojące ale było moje. I tym będę chciała się dzielić, bo stanowczo za długo leżały w szufladzie. 

ps. Inne bazgroły, które wrzucam regularnie możecie znaleźć np. na deviantarcie czy tumblerze, a dzisiaj wrzucam te sprzed 3-4 lat właśnie, oczywiście wszystkie powiązane z komiksami  :)

ps.2 Oczywiście większość to skany na mojej upośledzonej drukarce lub zdjęcia robione trzęsącą się łapą, także przepraszam za jakość :)



Wonder Woman


Stepford Cuckoos



 Magik

 Mystique


 Pixie

 Storm









poniedziałek, 29 maja 2017

Polecam, pozdrawiam #8 DOOM PATROL - BRICK BY BRICK



Wsiąknąć w świat komiksów można na kilka sposobów. Można zacząć od oglądania kreskówek, filmów, można od sprawdzonych, poleconych opowieści, klasyków. Można też rzucić się na głęboką wodę  i zacząć czytać coś tak pojechanego, jak Doom Patrol. I wtedy albo się zakochasz w tym medium, albo uznasz, że to dla świrów. 

Bo nowa wersja, wydawana przez DC w imprincie Young Animals (z którego wszystkie tytuły nawiasem mówiąc, są świetne! ) jest jednym z najbardziej absurdalnych, niedorzecznych komiksów w ostatnich latach. Autor, Gerard Way ( tak, wokalista z My Chemical Romance, jest na serio dobry w komiksy ) osiągnął tutaj bowiem coś co wydaje mi się zadowala większość. Zarówno fanów legendarnego już runu Granta Morrisona, który wprowadził do Doom Patrol ten właśnie pierwiastek szaleństwa, jak i nowych czytelników, którzy nigdy nie słyszeli o tej wariackiej ekipie.

A dla tych, którzy nawet nie mają pojęcia o czym piszę, spieszę z pomocą. Wyobraźcie sobie, że Doom Patrol powstało w tym samym roku co marvelowscy X-meni. I podobieństw jest mnóstwo (obie ekipy są wykluczone przez społeczeństwo ze względu na swoje supermoce, są wyrzutkami, pomagają mimo tego ludziom, którzy boją się ich i nienawidzą, a nawet jedną i drugą drużyną dowodzi geniusz poruszający się na wózku inwalidzkim!)

Aczkolwiek, jak wiadomo, X-menów znają wszyscy, Doom Patrol- niewielki odsetek czytelników. Przez lata marvelowscy mutanci przysłaniali ekipę freaków z DC. Co nie znaczy jednak, że wydawane komiksy były złe, wręcz przeciwnie, swoim dziwactwem i nietypowym podejściem do tematu były czymś, co wyróżniało się na tle innych. 

Na początku historii poznajemy Casey Brinke, kierowcę karetki, która wraz z partnerem Samem pracuje od niedawna w służbie zdrowia. Nic wyjątkowego, nie? Co jednak jeśli karetka okazuje się być żyjącym światem  z własną świadomościa i nieograniczonymi możliwościami, nasza bohaterka nie jest osobą którą myślała, że jest, a do tego na swojej drodze spotyka postaci i sytuacje  tak szalone, że nawet dla mnie, przyzwyczajonej do zawiłości i dziwaczności komiksów, niepojęte jest jakimi ścieżkami podąża umysł autora. Historia jest nie tylko świetnie prowadzona, na uwagę zasługuje też szata graficzna.  Nie tyle kreska ilustratora, ale sposób w jaki eksperymentuje z formą, bawi się utartymi schematami i dąży do wręcz surrealistycznego, indywidualnego sposobu przekazania nam tej pokręconej historii.

Ja byłam zachwycona, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy komiks tego roku. Po lekturze, od razu nabrałam chęci na więcej i zabieram się za lekturę wcześniejszych wcieleń Doom Patrol. 

<Poza tym, kiedy robiłam mały research, wpadłam na postać zwaną : "THE ANIMAL-VEGETABLE-MINERAL MAN" - i tak, gość ma moc zmieniania się w dowolne zwierzę, warzywo i minerał, dlaczego ? BECAUSE COMICS. Dołączam zdjęcie, muszę wiedzieć o nim więcej ! > 


niedziela, 28 maja 2017

Polecam, pozdrawiam #7 BATMAN- DARK VICTORY



Ah, jeden z moich ukochanych duetów Loeb/Sale nigdy nie zawodzi. Co prawda, wstyd się przyznać, że dopiero niedawno wpadła mi w ręce wspaniała kontynuacja "Długiego Halloween", którym zachwycałam się jakiś czas temu. Jednak kiedy już zaczęłam czytać 13-sto odcinkową historię kontynuującą wątki z wcześniejszej historii, to oczywiście nie mogłam przestać. 
Co prawda można stwierdzić, że Mroczne Zwycięstwo za bardzo swoją konstrukcją przypomina poprzednie dzieło i twórcy zbytnio chcieli powtórzyć sukces bez zbytniego wysiłku, to jednak mimo pewnych podobieństw jest to zupełnie odrębna, równie wciągająca historia.

Więc jakie przygody spotykają Mrocznego Rycerza tym razem? Bezpośrednio po zakończeniu poprzedniej historii, po schwytaniu mordercy Holliday'a i po przejściu Harvey'a Denta na ciemną stronę, wiele się zmienia. Zarówno Bruce'owi i Komisarzowi Gordonowi ciężko pogodzić się ze stratą przyjaciela, przestępcza rodzina Falcone próbuje wrócić do swojej świetności po stracie głowy rodziny i dodatkowo pojawia się nowy morderca, Wisielec, który na cel wybiera sobie policjantów powiązanych z Dentem, przy każdej ofierze zostawiając kartkę z dziecięcą słowną grą w "wisielca".
Oprócz niesamowicie zawiłej historii pełnej fałszywych tropów i wrabiania czytelnika, dostajemy jeszcze historię uwielbianego przez wszystkich pierwszego Robina, Dicka Graysona i tego jak został pierwszym pomocnikiem Batmana. 

Pomijając świetną, pełną zwrotów akcji historię nie można oczywiście zapomnieć o genialnych rysunkach Tima Sale'a. Tak jak w Długim Halloween, dostajemy niesamowicie charakterystyczną, wręcz karykaturalną kreskę, niesamowicie dynamiczne plansze, które w równym stopniu wpłynęły na sukces komiksu co scenariusz. Powtarzająca się na początku każdego odcinka plansza z biurem Jima Gordona i tablicą z poszlakami to rzecz cudowna, ciemne, mroczne kolory nadają niesamowitego klimatu, a galeria przerysowanych złoczyńców, jak już wspominałam we wcześniejszym wpisie, wręcz ohydnych jest tak niespotykana, że idealnie oddaje charaktery tych pokręconych postaci.

Nieczęsto spotyka się, żeby kontynuacja genialnej serii była równie wciągająca i nie sprawiała wrażenia robionej na siłę. Mroczne Zwycięstwo jest jednym z tych wyjątków i nie odstaje ani trochę od swojego poprzednika. Wręcz przeciwnie, po lekturze chce się co raz więcej !