Ah, jeden z moich ukochanych duetów Loeb/Sale nigdy nie zawodzi. Co prawda, wstyd się przyznać, że dopiero niedawno wpadła mi w ręce wspaniała kontynuacja "Długiego Halloween", którym zachwycałam się jakiś czas temu. Jednak kiedy już zaczęłam czytać 13-sto odcinkową historię kontynuującą wątki z wcześniejszej historii, to oczywiście nie mogłam przestać.
Co prawda można stwierdzić, że Mroczne Zwycięstwo za bardzo swoją konstrukcją przypomina poprzednie dzieło i twórcy zbytnio chcieli powtórzyć sukces bez zbytniego wysiłku, to jednak mimo pewnych podobieństw jest to zupełnie odrębna, równie wciągająca historia.
Więc jakie przygody spotykają Mrocznego Rycerza tym razem? Bezpośrednio po zakończeniu poprzedniej historii, po schwytaniu mordercy Holliday'a i po przejściu Harvey'a Denta na ciemną stronę, wiele się zmienia. Zarówno Bruce'owi i Komisarzowi Gordonowi ciężko pogodzić się ze stratą przyjaciela, przestępcza rodzina Falcone próbuje wrócić do swojej świetności po stracie głowy rodziny i dodatkowo pojawia się nowy morderca, Wisielec, który na cel wybiera sobie policjantów powiązanych z Dentem, przy każdej ofierze zostawiając kartkę z dziecięcą słowną grą w "wisielca".
Oprócz niesamowicie zawiłej historii pełnej fałszywych tropów i wrabiania czytelnika, dostajemy jeszcze historię uwielbianego przez wszystkich pierwszego Robina, Dicka Graysona i tego jak został pierwszym pomocnikiem Batmana.
Pomijając świetną, pełną zwrotów akcji historię nie można oczywiście zapomnieć o genialnych rysunkach Tima Sale'a. Tak jak w Długim Halloween, dostajemy niesamowicie charakterystyczną, wręcz karykaturalną kreskę, niesamowicie dynamiczne plansze, które w równym stopniu wpłynęły na sukces komiksu co scenariusz. Powtarzająca się na początku każdego odcinka plansza z biurem Jima Gordona i tablicą z poszlakami to rzecz cudowna, ciemne, mroczne kolory nadają niesamowitego klimatu, a galeria przerysowanych złoczyńców, jak już wspominałam we wcześniejszym wpisie, wręcz ohydnych jest tak niespotykana, że idealnie oddaje charaktery tych pokręconych postaci.
Nieczęsto spotyka się, żeby kontynuacja genialnej serii była równie wciągająca i nie sprawiała wrażenia robionej na siłę. Mroczne Zwycięstwo jest jednym z tych wyjątków i nie odstaje ani trochę od swojego poprzednika. Wręcz przeciwnie, po lekturze chce się co raz więcej !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz