wtorek, 20 czerwca 2017

Wszyscy kochają warianty #1 - Rockowe okładki od Marvela

W zamierzchłych latach 90., kiedy to pojedyncze zeszyty komiksowe rozchodziły się w milionowych nakładach, warianty okładkowe niemalże doprowadziły do upadku całego medium. Ale kto ich nie lubi? Zawsze to cieszy, kiedy widzi się swoich ulubionych bohaterów w kolejnej, zazwyczaj świetnie zilustrowanej odsłonie.

Od 2015 roku Marvel wypuścił kilkadziesiąt różnych okładek inspirowanych albumami hip-hopowymi, a skoro inicjatywa cieszyła się dużym zainteresowaniem, w tym roku wydawnictwo postanowiło tym razem zabrać się za kultowe albumy rockowe. We wrześniu  dostaniemy więc marvelowską wersję "Nevermind" Nirvany, "Parallel Lines" Blondie, "London Calling" The Clashes, "Appetite For Destruction" Guns N' Roses i dodatkową okładkę dla "X-men Gold #11", która nie została jeszcze niestety opublikowana.

Inicjatywa zacna, okładki świetne, miejmy zatem nadzieję, że seria odniesie porównywalny sukces, co jej poprzednicy i dostaniemy więcej wariantów. (Dam się pokroić za wersję "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band" Beatlesów albo "Are You Experienced?" Hendrixa :P )



1. Guardians of The Galaxy #9 (Mike Hawthorne/Nathan Fairbairn)





2. Inhumans: Once and Future Kings #2 (Damion Scott)




3. Mighty Thor #23 (Marco Rudy)





4. X-men Blue #11 (Daniel Acuna)










wtorek, 13 czerwca 2017

Dobre czytanie poza Marvelem i DC #1 - Image

Kiedy zaczynałam przygodę z komiksami, uważałam przygody superbohaterów Marvela i DC za najlepsze jakie mogą być i uciekałam przed jakimikolwiek innymi. Jednak po setkach już przeczytanych komiksów superbohaterskich znudziła mnie powtarzalność historii i to, że niesamowicie ciężko było mi znaleźć coś co by mnie zaskoczyło i zachwyciło. Oczywiście nadal je uwielbiam i na bieżąco czytam kilkanaście serii, ale coraz chętniej i częściej uciekam w historie spoza tych dwóch największych wydawnictw. Swoje poszukiwania zaczęłam od trzeciego pod względem wielkości, czyli Image Comics. Poniżej opisuję kilka moich ulubionych serii i to czym się wyróżniły spośród wielu innych. Większość nadal wychodzi i są łatwo dostępne również w Polsce, za co jestem wdzięczna :)


1.The Wicked +The Divine  (Kieron Gillen/ Jamie McKelvie)


 



Powiem tak. Zdania na temat tej serii są podzielone, nie można jej jednak odmówić oryginalności i popularności. Ja byłam/jestem/najprawdopodobniej będę nią zachwycona. Tak jak w sumie wszystkim od tego duetu, który możecie kojarzyć na przykład ze świetnego Young Avengers sprzed kilku lat.
W skrócie, co 90 lat bogowie (różni i z wielu mitologii) odradzają się w ciele nastolatków. Dostają oni cały pakiet: uwielbienie, ale i strach swoich fanów/wyznawców i oczywiście boskie moce. Aaaale....tu się pojawia haczyk, bo nic co dobre nie może trwać wiecznie i zabawa się skończy w ciągu dwóch lat, kiedy to muszą umrzeć, żeby cykl zaczął się na nowo. 
W naszych czasach bogowie są niczym gwiazdy popu i tak na przykład Sakhmet jest naszą Rihanną, Amaterasu wygląda zupełnie jak wokalistka Florence+ the Machine, a Baal to idealnie odwzorowany Kayne West.  Przedstawienie sławy jaką mają dzisiejsi celebryci, dodanie do tego ich problemów prosto z reality show i zestawienie z potężną mocą jest niesamowicie ciekawym zabiegiem i już  to powinno Was zachęcić do lektury. Nie zapominajmy też, że sama historia daje mocne podłoże do prowadzenia moralnych dyskusji, z czego Gillen jak najbardziej korzysta.  Dodajmy do tego zdrady, mnóstwo dramy, od cholery tajemnic i przepiękną szatę graficzną (McKelvie jest boski) i mamy coś wyjątkowego i jedynego w swoim rodzaju.



2. Sex Criminals ( Matt Fraction/ Chip Zdarsky)


Ta seria jest pojebana. Jest chyba najlepszą jaką w życiu czytałam, ale jest mocno pojebana.
Główna na bohaterka ma niezwykłą umiejętność- kiedy dostaje orgazmu, zatrzymuje czas. Do tej pory myślała, że jest jedyna na świecie, do czasu aż poznaje Johna i w wiadomych okolicznościach, czas zatrzymuje się dla obojga. Co więc robi nowo poznana para? W sumie to, co zrobiła by każda- nie przestają ze sobą sypiać i zaczynają napadać na banki. Oczywiście w międzyczasie zaczynają być ze sobą, co nasuwa tez pytania na temat tego czy można na samym seksie zbudować dobry związek, no i nie przestają eksperymentować. Autor prowadzi niesamowitą, pełną akcji i oczywiście seksu historię, poruszając intymną stronę bohaterów, którzy bez skrępowania rozmawiają o każdym aspekcie tego, jakby nie było w naszym społeczeństwie, ciągle tabu. Dostajemy mnóstwo humoru, niedorzeczności i nieco karykaturalną kreskę Zdarskiego, idealnie pasującą do historii. Polecam jak najbardziej, żałować nie będziecie :)


3. Deadly Class (Rick Remender/Wes Craig)


 

Po pierwsze szata graficzna. Jezu jakie to jest piękne. Wes Craig stworzył tu coś wyjątkowego, nieco kreskówkowego, nieco karykaturalnego, niesamowicie dynamicznego i charakterystycznego.
Komiks jest perfekcyjnie kadrowany, mroczny, bardzo szczegółowy w kresce i niesamowity w kolorach. Idealnie oddane emocje, bohaterowie tak naturalnie charakterystyczni, że niesamowicie się to ogląda. Sceny z wizjami po zażyciu narkotyków przez głównego bohatera- cudowne szaleństwo i mój osobisty faworyt w całej serii. Uff...dużo tego i mogłabym wymieniać w nieskończoność ale dawno byłam zachwycona aż tak tym jak komiks się prezentuje w kwestii artystycznej.

A co do historii- głównym bohaterem jest Marcus, bezdomna sierota, która w wyniku lekko podejrzanych okoliczności trafia do elitarnej szkoły dla przyszłych morderców. Tak, takie gimnazjum dla morderczych i tak już zagubionych dzieciaków. I chociaż opis wydaje się być mało ambitny i sama odwlekałam z tego powodu lekturę, to zostałam pozytywnie zaskoczona. Bądź co bądź, spodziewałam się brutalnej, krwawej sieczki i płytkiej historii. Oczywiście, krew leje się obficie aczkolwiek na pierwszy plan wysuwa się historia o zagubionych, młodych ludziach, którzy popełniają mnóstwo błędów i muszą się mierzyć z konsekwencjami. No i jakby bycie nastolatkiem nie było wystarczająco ciężkie- nie zapominajmy, to Deadly Class, więc trup ściele się tu gęsto. Postaci są niesamowicie wykreowane, każda charakterystyczna, z ciekawą historią i mroczną przeszłością, ale radziłabym się do nich nie przyzwyczajać, bo może to nie "Gra o Tron", ale umieralność bohaterów jest na całkiem wysokim poziomie :P


4.Saga (Brian K. Vaughan/ Fiona Staples)


 


Od 2012 roku, kiedy Saga się pojawiła na półkach sklepowych, napisano już o niej chyba wszystko. To, że jest to arcydzieło i fenomen kulturowy, też nie trzeba pisać. W takim razie co można?
Może napiszę o tym, co złożyło się na wielką popularność tej serii.
Po pierwsze, każdy lubi Gwiezdne Wojny i Grę o Tron, nie? Z takiego założenia wyszedł najprawdopodobniej autor, połączył te dwa hity i wplątał w to historię Romea i Julii.
Co to oznacza w praktyce? Wojnę w kosmosie na wielką skalę, mnóstwo niesamowicie wymyślonych fantastycznych postaci, sporo brutalności, dwie nienawidzące się nacje, wielką międzygatunkową miłość i urodzone z tego romansu jedyne w swoim rodzaju dziecko, które staje się najbardziej poszukiwanym niemowlakiem w galaktyce.
Po drugie, jakkolwiek punkt pierwszy brzmi banalnie, całość jest niesamowicie wciągająca, nie ma w sumie wątku nudnego, a dostajemy wraz z rozwojem historii mnóstwo pobocznych. Mimo tego, że seria ma już 43 numery, nie zwalnia tempa i z każdym numerem czytelnik ma takie samo, a nawet coraz większe zainteresowanie.
Po trzecie, Saga jest pięknie zilustrowana. Autor zdaje się mieć nieograniczoną wyobraźnię jeśli chodzi o wymyślanie postaci, a Fiona Staples przecudownie potrafi jego wizję wcielić w życie.
Podusmowując: prawie że perfekcyjna space opera, roboty z telewizorami zamiast głów i historia o tym, że rodzina jest najważniejsza.


5. Rat Queens (Kurtis J. Wiebe/Roc Upchurch)



Hmmm..Jakbym miała opisać Rat Queens jednym stwierdzeniem, nazwałabym tą serię feministyczną sesją RPG, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi. Otóż jest to lektura przyjemna, lekka, bez zagmatwanej, na siłę udziwnionej fabuły. Po prostu przygody typu-uwolnić kogoś, zabić potwora, ocalić miasto. W czym więc tkwi siła tego komiksu? W bohaterkach oczywiście. Silne, niezależne najemniczki pomiędzy zleceniami romansują, bawią się i oczywiście opijają zwycięstwa.
Każda z niedoskonałościami czy to w wyglądzie czy charakterze, żadna idealna, wszystkie wzbudzają natychmiastową sympatię u czytelnika. Mamy więc Dee- kapłankę i jednocześnie ateistkę, Hannah- zadziorną elficką czarodziejkę, Violet- krasnoludkę hipsterkę i Betty- karzełka lesbijkę lubującą się w halucynogennych grzybkach.
Komiks nie ma jakiejś konkretnej osi fabularnej, aczkolwiek w niczym to nie przeszkadza, ponieważ jest czystą rozrywką, pełną dobrego humoru, niezobowiązującą i wręcz idealną dla nowych czytelników. Dla mnie jest to świetna lektura na odstresowanie, do tego oczywiście zilustrowana bezbłędnie.



I na dzisiaj chyba tyle. Jest jeszcze mnóstwo innych serii z tego wydawnictwa, którymi jestem zachwycona i które czytam na bieżąco, bądź przeczytałam już w całości. W najbliższym czasie opiszę kolejne z Image, jak i te z innych poza Marvelem i DC wydawnictw.

wtorek, 30 maja 2017

Bazgroły autorki #1

Rysuję odkąd tylko pamiętam, czyli  w sumie większą część swojego życia. Czasem lepiej, czasem gorzej, ciągle szukając swojego stylu i ciągle dążąc do rozwoju swoich umiejętności. 

Jakieś 3-4 lata temu, będąc w stanie psychicznej rozsypki, uciekłam w przelewanie swoich niepokojących i chaotycznych myśli na papier. Wychodziły z tego całkiem dobre rzeczy. Po pierwsze dobre dla mojej głowy, bo umazana kredkami i markerami czułam się znacznie spokojniej, widząc, że dałam upust swoim emocjom. A po drugie, po raz pierwszy w życiu stworzyłam coś fajnego i zupełnie mojego. Na pewno było to dziwne, nierzadko po prostu brzydkie i niepokojące ale było moje. I tym będę chciała się dzielić, bo stanowczo za długo leżały w szufladzie. 

ps. Inne bazgroły, które wrzucam regularnie możecie znaleźć np. na deviantarcie czy tumblerze, a dzisiaj wrzucam te sprzed 3-4 lat właśnie, oczywiście wszystkie powiązane z komiksami  :)

ps.2 Oczywiście większość to skany na mojej upośledzonej drukarce lub zdjęcia robione trzęsącą się łapą, także przepraszam za jakość :)



Wonder Woman


Stepford Cuckoos



 Magik

 Mystique


 Pixie

 Storm









poniedziałek, 29 maja 2017

Polecam, pozdrawiam #8 DOOM PATROL - BRICK BY BRICK



Wsiąknąć w świat komiksów można na kilka sposobów. Można zacząć od oglądania kreskówek, filmów, można od sprawdzonych, poleconych opowieści, klasyków. Można też rzucić się na głęboką wodę  i zacząć czytać coś tak pojechanego, jak Doom Patrol. I wtedy albo się zakochasz w tym medium, albo uznasz, że to dla świrów. 

Bo nowa wersja, wydawana przez DC w imprincie Young Animals (z którego wszystkie tytuły nawiasem mówiąc, są świetne! ) jest jednym z najbardziej absurdalnych, niedorzecznych komiksów w ostatnich latach. Autor, Gerard Way ( tak, wokalista z My Chemical Romance, jest na serio dobry w komiksy ) osiągnął tutaj bowiem coś co wydaje mi się zadowala większość. Zarówno fanów legendarnego już runu Granta Morrisona, który wprowadził do Doom Patrol ten właśnie pierwiastek szaleństwa, jak i nowych czytelników, którzy nigdy nie słyszeli o tej wariackiej ekipie.

A dla tych, którzy nawet nie mają pojęcia o czym piszę, spieszę z pomocą. Wyobraźcie sobie, że Doom Patrol powstało w tym samym roku co marvelowscy X-meni. I podobieństw jest mnóstwo (obie ekipy są wykluczone przez społeczeństwo ze względu na swoje supermoce, są wyrzutkami, pomagają mimo tego ludziom, którzy boją się ich i nienawidzą, a nawet jedną i drugą drużyną dowodzi geniusz poruszający się na wózku inwalidzkim!)

Aczkolwiek, jak wiadomo, X-menów znają wszyscy, Doom Patrol- niewielki odsetek czytelników. Przez lata marvelowscy mutanci przysłaniali ekipę freaków z DC. Co nie znaczy jednak, że wydawane komiksy były złe, wręcz przeciwnie, swoim dziwactwem i nietypowym podejściem do tematu były czymś, co wyróżniało się na tle innych. 

Na początku historii poznajemy Casey Brinke, kierowcę karetki, która wraz z partnerem Samem pracuje od niedawna w służbie zdrowia. Nic wyjątkowego, nie? Co jednak jeśli karetka okazuje się być żyjącym światem  z własną świadomościa i nieograniczonymi możliwościami, nasza bohaterka nie jest osobą którą myślała, że jest, a do tego na swojej drodze spotyka postaci i sytuacje  tak szalone, że nawet dla mnie, przyzwyczajonej do zawiłości i dziwaczności komiksów, niepojęte jest jakimi ścieżkami podąża umysł autora. Historia jest nie tylko świetnie prowadzona, na uwagę zasługuje też szata graficzna.  Nie tyle kreska ilustratora, ale sposób w jaki eksperymentuje z formą, bawi się utartymi schematami i dąży do wręcz surrealistycznego, indywidualnego sposobu przekazania nam tej pokręconej historii.

Ja byłam zachwycona, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy komiks tego roku. Po lekturze, od razu nabrałam chęci na więcej i zabieram się za lekturę wcześniejszych wcieleń Doom Patrol. 

<Poza tym, kiedy robiłam mały research, wpadłam na postać zwaną : "THE ANIMAL-VEGETABLE-MINERAL MAN" - i tak, gość ma moc zmieniania się w dowolne zwierzę, warzywo i minerał, dlaczego ? BECAUSE COMICS. Dołączam zdjęcie, muszę wiedzieć o nim więcej ! > 


niedziela, 28 maja 2017

Polecam, pozdrawiam #7 BATMAN- DARK VICTORY



Ah, jeden z moich ukochanych duetów Loeb/Sale nigdy nie zawodzi. Co prawda, wstyd się przyznać, że dopiero niedawno wpadła mi w ręce wspaniała kontynuacja "Długiego Halloween", którym zachwycałam się jakiś czas temu. Jednak kiedy już zaczęłam czytać 13-sto odcinkową historię kontynuującą wątki z wcześniejszej historii, to oczywiście nie mogłam przestać. 
Co prawda można stwierdzić, że Mroczne Zwycięstwo za bardzo swoją konstrukcją przypomina poprzednie dzieło i twórcy zbytnio chcieli powtórzyć sukces bez zbytniego wysiłku, to jednak mimo pewnych podobieństw jest to zupełnie odrębna, równie wciągająca historia.

Więc jakie przygody spotykają Mrocznego Rycerza tym razem? Bezpośrednio po zakończeniu poprzedniej historii, po schwytaniu mordercy Holliday'a i po przejściu Harvey'a Denta na ciemną stronę, wiele się zmienia. Zarówno Bruce'owi i Komisarzowi Gordonowi ciężko pogodzić się ze stratą przyjaciela, przestępcza rodzina Falcone próbuje wrócić do swojej świetności po stracie głowy rodziny i dodatkowo pojawia się nowy morderca, Wisielec, który na cel wybiera sobie policjantów powiązanych z Dentem, przy każdej ofierze zostawiając kartkę z dziecięcą słowną grą w "wisielca".
Oprócz niesamowicie zawiłej historii pełnej fałszywych tropów i wrabiania czytelnika, dostajemy jeszcze historię uwielbianego przez wszystkich pierwszego Robina, Dicka Graysona i tego jak został pierwszym pomocnikiem Batmana. 

Pomijając świetną, pełną zwrotów akcji historię nie można oczywiście zapomnieć o genialnych rysunkach Tima Sale'a. Tak jak w Długim Halloween, dostajemy niesamowicie charakterystyczną, wręcz karykaturalną kreskę, niesamowicie dynamiczne plansze, które w równym stopniu wpłynęły na sukces komiksu co scenariusz. Powtarzająca się na początku każdego odcinka plansza z biurem Jima Gordona i tablicą z poszlakami to rzecz cudowna, ciemne, mroczne kolory nadają niesamowitego klimatu, a galeria przerysowanych złoczyńców, jak już wspominałam we wcześniejszym wpisie, wręcz ohydnych jest tak niespotykana, że idealnie oddaje charaktery tych pokręconych postaci.

Nieczęsto spotyka się, żeby kontynuacja genialnej serii była równie wciągająca i nie sprawiała wrażenia robionej na siłę. Mroczne Zwycięstwo jest jednym z tych wyjątków i nie odstaje ani trochę od swojego poprzednika. Wręcz przeciwnie, po lekturze chce się co raz więcej ! 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Polecam, pozdrawiam #6 VISION


Dzisiaj będzie o kolejnej perełce z Marvela. Spośród dziesiątek wydawanych tytułów wybijają się nieliczne, które mogę z czystym sumieniem polecić. Mianowicie większość flagowych serii Marvela, jest prowadzona w sposób tak sztampowy i przewidywalny, że po dwóch numerach zaczynamy się nudzić i właściwie przestajemy rozróżniać jedną serię od drugiej.
Inaczej jest natomiast z Vision, który oczywiście nie robi takich pieniędzy jak Avengers czy X-men, więc niestety seria ma tylko kilkanaście numerów. Ale za to jakich numerów! 

Komiks opowiada o androidzie, którego trochę inną wersję możecie kojarzyć z 2 części Avengers i który pragnie być jak najbardziej normalnym człowiekiem jak to tylko możliwe. Buduje sobie więc rodzinę- żonę Virginię i dwójkę dzieci- Vina i Viv. Wyprowadzają się na przedmieścia Waszyngtonu. Jakkolwiek dalekie by to było od wszelkich norm, Visionowie próbują się dostosować do reszty społeczeństwa. Dzieci uczęszczają do liceum, Vision dostaje posadę w rządzie a Virginia jest przykładną panią domu i wszystko z pozoru zdaje się być rzeczywiście normalne. Niestety sielanka trwa krótko, bo większość nie jest w stanie zaakceptować sąsiedztwa robotów, a dzieci w szkole nieustannie wpadają w tarapaty. Oprócz tego wrogowie Visiona nie próżnują i nieustannie próbują zniszczyć rodzinę, więc wkrótce dochodzi do tragedii. I to nie jednej.

Seria jest czymś na pograniczu małomiasteczkowego thrillera i dramatu, trzymającego nieustannie w napięciu i zadającego mnóstwo niewygodnych pytań, o to co ostatecznie uznajemy za normalne, o tolerancji czy w końcu o dramacie samych odmieńców i ich chęci dopasowania się do reszty za wszelką cenę, co często może prowadzić do szaleństwa. Całość jest naprawdę czymś wyjątkowym i osobiście przeczytałam wszystkie numery w ciągu kilku godzin. Marvel ostatnimi czasy ma coraz więcej takich perełek, które dzieją się na granicy świata superbohaterskiego i zahaczają o inne gatunki, co niesamowicie cieszy. Jesli szukacie czegoś trochę innego niż standardowe przygody superbohaterów, to to jest komiks obowiązkowy.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Najlepsze okładki #1 - Wonder Woman

Wonder Woman to postać już kultowa i przez 75 lat swojego istnienia jej podobizna ukazywała się na tysiącach okładek. Oto moje top 25 okładek z najpopularniejszą bohaterką. (Wierzcie mi, przeglądałam wszystko co dostępne i te 25 podobało mi się najbardziej)


1.  Wonder Woman vol 2 #52  - George Perez
Lata 90. a mimo to nie ma wszechobecnego kiczu i wyeksponowanych przesadnie atutów amazonki w komicznych pozach. Jedna z niewielu z tego okresu, która przyciągnęła moją uwagę.




2. Wonder Woman #14 - Jenny Frison
Okładka z DC rebirth i do tego wersja alternatywna, ale jest w niej coś baśniowego i nieco mrocznego, a WW przypomina tu bardziej swoją filmową wersję niż komiksową.



3. Wonder Woman vol 2 #72- Brian Bolland
Też lata 90 i też uważam, że daleko jej do kiczu. Wonder Woman jest potężną kobietą i tutaj to jak najbardziej widać


4. Wonder Woman vol 2 #209 - J.G.Jones 
Jeśli WW walczy z meduzą, której spojrzenie zamienia w kamień, to ta okładka mówi wszystko, bez zbędnych upiększeń.



5. Wonder Woman vol 3 #15 - Terry Dodson
Nawet nie wiem czemu ta okładka mi się podoba, szczerze mówiąc. Niby nic szczególnego, a cieszy oko.

6. Wonder Woman vol 2 #184 - Adam Hughes
Tu akurat wiem co napisać. Pan Hughes wspaniale zestawił starą okładkę ze złotej ery z swoim rysunkiem. Efekt? Genialny!


7. Wonder Woman '77 #1 -Phil Jimenez
Cudny hołd dla Lyndy Carter, odtwórczyni roli WW w kultowym serialu z lat 70.


8. Wonder Woman #46 - Looney Tunes variant Terry Dodson
Warianty z Looney Tunes dla DC były niesamowicie udane, ale ten z WW jest przekomiczny!


9. Wonder Woman vol 4 #34 - Cliff Chiang
Ah, i mój ulubiony artysta z ulubionej serii z Wonder Woman (mówię oczywiście o  genialnym runie Briana Azarello). Nie wiem co mi się podoba najbardziej: kompozycja okładki, brak zbędnych detali czy śpiący maluch na plecach Diany :P


10. Wonder Woman # - variant cover by Mike Allred
A ten pan jest genialny. Kto czytał Silver Surfera, ten wie:)


11. The Dark Knight III- variant cover- Joshua Middelton
Wariantów do kolejnej części Batmana, Franka Millera było, jesłi dobrze pamiętam aż 37. Ten jedyny zapadł mi w pamięć i właśnie dzięki pięknie narysowanej Wonder Woman. Tak się ją rysuje, Panie Miller!





 12. Wonder Woman vol 3  #25-  Aaron Lopresti
Jest w tym zestawieniu tylko ze względu na supersłodkie dziewczynki :)

 

13. Wonder Woman vol 5 # 11- Jenny Frison
Znowu Fison i znowu baśniowo-niepokojąco. Cudne.


14. Wonder Woman vol 5 #6 - Frank Cho
Trochę kiczu ale strasznie podoba mi się kompozycyjnie i dodaje Dianie boskości.


15. Wonder Woman #40 , 300 variant cover- Bill Sienkiewicz
Sienkiewicz jak zwykle świetny, ale tym razem kopia plakatu z 300 jest po prostu perfekcyjna.


16. Wonder Woman #23 - Cliff Chiang
Znowu Chiang i znowu Azarello. Ta seria nie miała po prostu wad!


17. Cliff Chiang rock band cover
A tym razem wariant i to jaki! Wonder Woman z fryzurą Joan Jett ? Strzał w dziesiątkę!


18. Superman/ Wonder Woman vol 1 #11- selfie variant cover
No co? Power couple też robią selfie!


19. Wonder Woman The True Amazon- Jill Thompson
Ponoć świetny komiks, nie zdązyłam jeszcze przeczytać ale widząc bajkową okładkę, czuję się wystarczająco zachęcona :)


20. Wonder Woman vol4 #28 - steampunk variant- J.G. Jones
Steampunkowe covery zawsze spoko, bardziej amerykańska WW już nie mogła być


21. Wonder Woman vol 4 #40 - Jae Lee
Prosta, nieprzesadzona okładka a przyciągnęła moją uwagę od razu, mimo że Diana wygłada jak chinka.


22. Wonder Woman vol 4 #31- Cliff Chiang
 Tak wiem, znowu Chiang. Ale to już ostatnia od niego, obiecuję !


23. Wonder Woman vol 4 #32- Bombshells variant- Ant Lucia
Ah, Bombshells...świetny przykład na to jak wszystko może być inspiracją dla dobrego komiksu. Nawet seria pin-upowych figurek.


24. Wonder Woman vol 4 #12- Cliff Chiang
Żartowałam! Musiałam jeszcze jedną od Chianga dać, bo są po prostu nieziemskie!


25. Wonder Woman #200 - J.G. Jones
I ostatnia. Dostojna Diana niczym gazela przebiegająca przez zatłoczoną ulicę wielkiego miasta





Bonusowo dorzucam kilka WTF okładek, na które trafiłam podczas swoich poszukiwań. Enjoy :P



Tak, to WW, trzymająca na głowie i rękach siebie jako dziecko i nastolatkę. I idzie po linie. Którą pali smok. Don't ask.

 
 Przygody z Ant-manem?


 Jak widać, po WW została tylko nienaganna fryzura.


 No dobra, w dzisiejszych czasach ta okładka nie przeszłaby przez jakąkolwiek kontrolę. Albo wywołałaby burzę w internetach.


 Czyż nie jest słodka jako kotek?


 Zabawa w Doctor Dooma


 Tak, Diana chciała poślubić potwora.


Serio? To też by nie przeszło w 2017.


I na koniec, nie martwicie się jeśli pracujecie w Mac'u, możecie być dumni. Wonder Woman też tam była ;)